Kajaki były dwuosobowe z „bagażnikami”, do których schowaliśmy aparaty fotograficzne, aby nie zalała ich woda. Pogoda nam sprzyjała i rozpoczęliśmy przygodę z nieznanymi nam dotychczas turystycznymi emocjami. W czasie mijania żelaznego mostu zostaliśmy nieźle ochlapani wodą. Nowo nabyte umiejętności wiosłowania sprawiały, że nie zawsze osiągaliśmy wytyczony cel – czasami lądowaliśmy na mieliźnie, czasami na kłodzie,  a czasami na brzegu rzeki. Ale  malownicze widoki, cisza - przerywana czasami chlupotem wody, obserwacja przyrody, stado podrywających się do lotu łabędzi wywoływało tyko radość. Ciekawym wydarzeniem był niespodziewany i przypadkowy upadek do wody pana ratownika, który towarzyszył nam w wyprawie a następnie próba ponownego wejścia do kajaka i kontynuowania spływu. Ale nawet mistrzom takie rzeczy się zdarzają. Ciekawe jak nam udałoby się wyjść z takiej opresji?

Przekonaliśmy się, że warto spróbować czasami aktywnego wypoczynku np. poprzez uprawianie turystyki kajakowej. Odrywamy się od ….  komputera, telefonu, poznajemy to, czego na co dzień nie dostrzegamy.

Nasuwa się pytanie: kiedy będziemy mogli znowu doskonalić swoje umiejętności kajakowe?